W krainie tysiąca jezior, gdzie niegdyś dymy ognisk unosiły się znad staropruskich grodzisk, a borowe knieje szumiały opowieściami dawnych ludzi, dziś powietrze drży od zapachu wilgoci, spalanych w piecach śmieci i szlugów palonych w ukryciu. To miejsce, gdzie zima potrafi przykryć ziemię hałdami śniegu na chłopa wysokimi, a jeziora zamarzają na kość, na nowo skuwa czas i przestrzeń. Ale czas, choć nieuchwytny, nie znika. On przepracowuje się – chcąc, nie chcąc – przez pamięć. I tak rodzą się obrazy.

Grzegorz Pieniak wraca w tej wystawie do swojego rodzinnego domu po ponad dekadzie. Powrót ten jest lustrem, w którym odbija się dzieciństwo – miejsce, od którego uciekł, a teraz, jako dorosły, na nowo próbuje je zrozumieć. Dom, który był ruderą, został oddany w inne ręce, zadbany i przemieniony w przestrzeń, jakiej nigdy nie znał.

Wiosna wygląda jak listopad to próba uchwycenia czasu, którego odzyskać się nie da, a czasem nawet się nie chce. To podróż w głąb wspomnień, które – jak jeziora i lasy – z jednej strony są miejscem ucieczki, a z drugiej skrywają pod powierzchnią swoje mroczne tajemnice. Wystawa Grzegorza Pieniaka w BWA Olsztyn to opowieść o powrotach, które potrafią budzić zarówno zachwyt, jak i wstręt.

Kurator: Katarzyna Piskorz
Źródło: materiały prasowe BWA Olsztyn