Punktem wyjścia do stworzenia wystawy stała się jedna z ulubionych opowieści artysty – o grupie badaczy, która monitorowała zachowania i zwyczaje wielorybów. Pewnego razu zespół natrafił na zwierzę z niezrozumiałych powodów pływające samotnie. Naukowcy obserwowali je przez dłuższy czas, nie mogąc wytłumaczyć, dlaczego dorosły wieloryb nie przynależy do stada. Po śmierci ogromnego ssaka okazało się, że osobnik miał defekt genetyczny i „śpiewał” o pół tonu za wysoko. Nikt nigdy go nie usłyszał, nikt mu nie odpowiedział. Esencją życia potężnego wieloryba było więc samotne przemierzanie mętnej toni wód, aż po horyzont; rozbrzmiewał w niej jego „śpiew”, na który nigdy nie zareagowano. Dla artysty jest to historia o pragnieniu znalezienia Innego, kogoś, kto posługuje się naszym językiem, kto rozmawia w naszej „częstotliwości”; o potrzebie spotkania istoty zdolnej nas zrozumieć i przyjąć do grupy.
Sama wystawa zaczyna się jednak później – od tytułowej śmierci zwierzęcia. Odbiorców wita oko – „zwierciadło duszy”, w które nikt dotąd nie zajrzał, bo wieloryb nikogo nie spotkał. Widz jest pierwszym bytem mogącym zerknąć do wewnątrz, w tym wypadku całkiem dosłownie. Ekspozycja zaprasza do podróży do środka olbrzymiego ciała, gdzie na stalowych żebrach wiszą drewniane, abstrakcyjne formy. W ujęciu artysty jest to wyraz skondensowanej nostalgii i smutku, jaki narodził się za życia zwierzęcia, obrósł jego organy i szkielet. Rozpacz posłużyła do konstrukcji pięknej poetyki wizualnej zmieniającej kontemplowaną istotę.
Norbert Delman w typowy dla siebie sposób proponuje również cyniczną kontynuację wyjściowej opowieści. Jak sam mówi: „Każda osoba twórcza ma swoją masę kulturową, którą się wydobywa i kapitalizuje za życia i po śmierci, tak jak tłuszcz z wieloryba, kości ze słonia, tak dzieło z twórcy”. Pomiędzy szkieletem pełnym abstrakcyjnych form pojawiają się elementy architektury pozyskiwania zasobów. Do nich właśnie sprowadza autor masę artysty. Do dóbr, jakie wyciągnięte z kontekstu, z biomu, gdzie powstały, przekształcają się w artefakt gotowy na handel. Być może w swojej nostalgicznej pieśni artysta właśnie tego się obawia: że nie spotka Innego za życia i nie spotka go także po śmierci, będąc już tylko masą.
Źródło: materiały prasowe Muzeum Współczesnego we Wrocławiu
fot. Marcin Kucewicz / materiały prasowe Muzeum Współczesnego we Wrocławiu