Monotonny krajobraz. Cichy zagajnik majaczący na horyzoncie w delikatnej mgiełce. Gładka tafla jeziora o szarej godzinie między dniem a nocą. Rozmyte w cieniu kontury. Błotnista mazowiecka równina rozświetlana tylko słabą łuną światła z odległej chaty. Oto klasyczny zestaw motywów dla stimmungowego malarstwa drugiej połowy XIX wieku, ale i coraz częściej – twórczości najmłodszego pokolenia osób artystycznych w Polsce 2025 roku. A jednak jest to już inny pejzaż. To, co w pierwszej chwili uznać możemy za gwiazdy, okazuje się światłami fabrycznych kominów, trawnik pod stopami to nie leśna polana, a nawierzchnia kortu tenisowego, pochylona wierzba zostaje otoczona murkiem lub fragmentem ogrodowej siatki, a zamiast samotnego krzyża na rozstaju dróg stoi jedynie smętny sygnalizator świetlny. Dzisiejsze malarstwo żywcem przypomina nie tyle krajobrazy Maksymiliana Gierymskiego, Józefa Chełmońskiego, Władysława Maleckiego, Romana Kochanowskiego czy Ludomira Benedyktowicza, co ich wykadrowane fragmenty w kilkukrotnym powiększeniu.
Polscy studenci malarstwa w Monachium półtora stulecia temu mogli z samego ranka lub wieczorem wyruszać w teren na „wędrówki piechotne”, by kontemplować pejzaż nasłuchując śpiewu przepiórek i kuropatw. Dziś usłyszeliby zapewne szum pobliskiej ekspresówki i warkot kosiarki spalinowej. Nie ma już tej ukochanej przez nich szarej godziny, w której światło dnia dogasa, a oszczędność każe wstrzymać się z rozpalaniem lamp naftowych – godziny, w której ustaje praca, a człowiek oddaje się kontemplacji. Nasze miasta, domy i biura nieustannie doświetlone są blaskiem lamp, świetlówek i ekranów, a praca nigdy się nie kończy. Nowostimmungowe malarstwo jest już z konieczności fragmentaryczne, głębi poszukuje choćby w wątłej tui zasadzonej na spłachetku zieleni między trójpasmówką a kolejnym obleśnym nowym osiedlem czy też w motywach krajobrazu oglądanych przez optyczną aparaturę podczas badania wzroku.
Pejzaże skupionych w polskiej kolonii w okolicach Monachium malarzy także były wyrazem tęsknoty za krajobrazem pełnym wewnętrznej harmonii, już wówczas, w epoce po rewolucji przemysłowej, dogłębnie przeoranym. Różnica między dawnym a nowym stimmungiem nie jest różnicą jakości – pojawiają się podobne formaty płócien, kolorystyka zawężona do ciepłych brązów, beżów, szarości oraz zgaszonych błękitów czy wykorzystywanie symboliki skraju (pomieszczenia, domu, lasu, widoku). To przede wszystkim różnica skali. Kanoniczne obrazy polskiego realizmu to także w pewnej mierze eskapistyczne fantazje oraz młodzieńcze wspomnienia i tęsknoty.
Historia samego terminu Stimmung, sięga znacznie dalej niż krąg monachijskiego Kunstvereinu w połowie XIX wieku. Pojęcie pojawiające się w filozofii m.in. Kanta i Nietzschego popularność zyskało w wieku XVIII i odnosiło się pierwotnie do muzyki – od czasownika stimmen, oznaczającego strojenie instrumentów. W polskim słowie „nastrój” ta etymologia również pozostaje czytelna. Wobec tego zadaniem nowoczesnej sztuki staje się dostarczenie pocieszającego poczucia porządku i harmonii.
Jak widać w cyklu Capital Tytusa Szabelskiego-Różniaka, o poczucie harmonii w kontakcie z naturą dziś jest już ekstremalnie trudno. Czarno-białe fotografie artysty, w których fragmenty środkowoeuropejskich stolic wyglądają jak bezduszne wizualizacje deweloperskich inwestycji, są już zupełnie, jak powiedziałby Walter Benjamin, beznastrojowe – stimmungslos. Malarsko-dźwiękowa instalacja Huberta Gromnego ukazuje wypreparowaną, cukierkową fantazję o edenie przepuszczoną przez kilka warstw popkultury, sprowadzając melancholijno-nastrojową poetykę do prostego, technicznego komunikatu. Malarstwo Cyryla Polaczka, Ant Łakomsk, Karoliny Szwed i Agaty Popik jawi się w tym kontekście jak poszukiwanie resztek owej romantycznej harmonii między światem a ludzkim duchem w czasie, kiedy zarówno natura jak i człowiek zdają się duszy pozbawieni.
Osoby artystyczne: Hubert Gromny, Ant Łakomsk, Cyryl Polaczek, Agata Popik, Tytus Szabelski-Różniak, Karolina Szwed
Osoby kuratorskie: Piotr Policht, Janek Owczarek
Źródło: tekst kuratorski / materiały prasowe Gdańskiej Galerii Miejskiej