Koniec pamięci bywa – w pewnych okolicznościach – błogosławieństwem. Nie chcemy czegoś pamiętać, bo poczucie straty boli. Czasem boli tak bardzo, że odbiera zdolność racjonalnego myślenia. W takich momentach marzymy o wymazaniu wszystkiego – zdarzeń, obrazów, emocji. O ciszy po wspomnieniach. Co zostaje po nich, gdy odejdą? Tylko pusty ekran i napis końcowy: Koniec.

A po końcu – pustka. Przestrzeń, którą trzeba czymś wypełnić.

Zdaniem antropologa Carlosa Castanedy, zaakceptowanie własnej śmiertelności ma moc głęboko transformacyjną. To jednak zadanie trudne – szczególnie we współczesnej rzeczywistości, która porzuciła eschatologiczny porządek świata. Śmierć została wyparta, a wraz z nią – możliwość ćwiczenia się w końcu.

Francuski filozof Pierre Hadot pisał: „Filozofia to ćwiczenie się w śmierci i przyuczanie do niej. Ćwiczyć się w umieraniu – dodaje – to ćwiczyć się w odchodzeniu od własnej indywidualności, w postrzeganiu rzeczywistości w wymiarze powszechności i obiektywizmu”.

To podejście – głęboko antyindywidualistyczne – nie znajduje dziś łatwo miejsca. Trudno je pogodzić z kulturą Zachodu, zdominowaną przez materializm i narracje bezwzględnego sukcesu. W tym kontekście każda próba „kalibracji strefy mroku” – czyli pracy z końcem, pustką, pamięcią, śmiercią – staje się aktem odwagi. I oporu.

Sebastian Krok w swoich pracach eksperymentuje zarówno z treścią, jak i formą – obrazów oraz instalacji malarskich. Dla artysty równie ważna jak warstwa przedstawieniowa jest sama materia, z której tworzy. Używane szpitalne pościele, powypadkowe karoserie samochodowe – to nie tylko tworzywo, lecz nośniki historii ciał, które miały chronić. Stają się protezami pamięci, podobnie jak w filmie Akiego Kaurismäkiego Człowiek bez przeszłości, którego bohater – pozbawiony wspomnień – próbuje zbudować swój świat na nowo, ze strzępków rzeczywistości. Artysta odnajduje piękno nie w tym, co ładne i wygładzone, ale w tym, co chropowate, nieoswojone, pełne pęknięć.

Artysta tworzy z tych fragmentów totemy codzienności – obiekty nasycone emocją, ciężarem przeżycia, niepewnością istnienia. Jego sztuka porusza się w obszarze materii noszącej ślady – traum, urazów, dotyku. Przetwarza porzucone i zdegradowane materiały, nadając im nowe życie. Każda praca staje się punktem – fragmentem układanki, która próbuje oswoić koniec i przywrócić sens temu, co zostało utracone.

Sebastian Krok jest uważnym obserwatorem otaczającej rzeczywistości – zwłaszcza polskiej, posttransformacyjnej codzienności. Wyłapuje jej paradoksy, napięcia i pęknięcia. Zestawia świat narkotycznego eskapizmu z rzeczywistością, z której ucieczka jest niemożliwa. Pozostaje tylko kolor – intensywny, nasycony, graniczny – który niesie w sobie metafizyczną prawdę.

Źródło: materiały prasowe Galerii Białej w Lublinie